Archiwum lipiec 2014


lip 09 2014 wspanialy poczatek tragoczny koniec;( to...
Komentarze: 0

 Olivier i Magda byli ze

sobą od kilku miesięcy...

Krystian nie widział
świata poza Julką...
Ich życie układało się wspaniale,
do pewnego momentu...

Chłopaka mimo to,
że nie pochodził z bogatej rodziny
chciał spędzić wspaniale wakacje
z dziewczyną...

ale wstydził się 
powiedzieć dziewczynie 
o kłopotach finansowych...

Wpadł na pomysł,
by pożyczyć pieniądze
od przyjaciela...
Oliwier zarezerwował już
dni wyjazdu...

Zadzwonił do Magdy:
"Cześć kochanie!!
Mam dla Ciebie dobrą wiadomość,
za dwa dni wyjeżdżamy w góry"
Magda bardzo się ucieszyła i
chciała spotkać się z chłopakiem
żeby o tym porozmawiać...
Umówili się w parku...

Po nie całej godzinie byli już razem,
usiedli na ławce i
cieszyli się swoim szczęściem...
Później wieczorem chłopak 
odprowadził dziewczynę pod sam dom...
Następnego dnia Madzia z Oliwierem 
nie mogli się spotykać,
ponieważ mieli dużo spraw na głowie
z powodu wyjazdu...

Wieczorem dziewczyna
zadzwoniła do chłopaka,
by ustalić kilka szczegółów
o której i gdzie maja się spotkać...
Ustalili,że o 9:00
będzie na nią czekał przy parku...

Rano Madzia wyszła z domu...
Po chwili byłą już na miejscu,
ujrzała tłum ludzi,leżącego chłopaka
na ulicy i karetkę...
W oczach miała łzy,
myślała o najgorszym...;(
Pobiegła cała zapłakana i zobaczyła 
że to miłość jej życia...;(

Chłopak w drodze do szpitala
niestety zmarł...
Madzia nie wyobrażała sobie 
życia bez niego...
Pobiegła zapłakaną do domu...
poszła do swojego pokoju...
napisała list do swoich rodziców...

"Oliwier był moją,
największą miłością życia,
nie wyobrażam sobie że
mogłabym bez niego żyć...
Dlatego musiałam to zrobić
żeby być już z nim na zawsze...
Bardzo was kocham i
mam nadzieję że 
się jeszcze spotkamy...;(
żegnajcie!;("

Poszła do łazienki,
napuściła wody do wanny,
wzięła do ręki
nóż i przebiła sobie serce...
Powieki jej się powoli zamykały,
jej dusza odchodziła
do swojego ukochanego...
Teraz na pewno są już razem;(

   TAKA MIŁOŚĆ
   ZDARZA SIĘ TYLKO
   RAZ W ŻYCIU...

oluss92467 : :
lip 09 2014 Życiowe błędy i determinacji cz 2
Komentarze: 0

 - Skończyłam oceanografię fizyczną. Rozpoczęłam doktorat w Poznaniu, ale, wiadomo, względy finansowe... W 2001 roku postanowiłam wyjechać do Stanów. W Nowym Jorku znalazłam się z sześćdziesięcioma dolarami w kieszeni. Rozpoczęłam studia MBA, które kosztowały 46 tysięcy dolarów. Nie było lekko, ale jakoś utrzymywałam się na powierzchni. Dostałam pierwszą poważną pracę, potem następną. Pracowałam na stanowiskach account menedżera, potem jako financial controller, co można przetłumaczyć jako główny księgowy. Dziś, jak patrzę na moje miasteczko... Żyłam w świecie wieżowców ze szkła i stali, na wysokich stanowiskach, w międzynarodowych korporacjach. W przeliczeniu na złotówki zarabiałam kilkanaście tysięcy miesięcznie. Byłam niezależna. Miałam chłopaków, ale związki nie utrzymywały się długo. Miałam grono zaufanych przyjaciół. Omara poznałam na przyjęciu, to był 2007 rok. Przyjechał do kolegi z Anglii. Wiedziałam, że jest pół-Arabem, że jego ojciec jest Syryjczykiem, ale - jak sam mnie przekonywał - nie miało to dla niego żadnego znaczenia. W Nowym Jorku 64 proc. społeczeństwa to imigranci. Co prawda nie jadł wieprzowiny, ale pił alkohol i nie widziałam wtedy, żeby był szczególnie religijny. Za to był bardzo szarmancki wobec mnie. Wchodzę do domu - a tam siedemdziesiąt balonów. Podarki - zegarek Gucci. Czułam się jak księżniczka. Coraz bardziej byłam w nim zakochana. Kiedy ktoś mi mówił, że przecież to Arab, że inna kultura, że dla nas, Europejek, sposób traktowania kobiet w ich kulturze może być niezrozumiały i przykry, obruszałam się. Przecież on jest kosmopolitą, gentelmanem! Wychował się w Anglii! No i kompletnie nie wyglądał na Araba. Ma jasne włosy, niebieskie oczy. On sam zresztą skarżył się na rasizm. Że ciągle jest upokarzany za swoje pochodzenie. Policzyłam kiedyś pieczątki w jego paszporcie z tamtego okresu. W ciągu półtora roku odwiedził mnie dwadzieścia siedem razy. Był z niego taki wesołek. Cały czas się śmiał, robił kawały. 

lip 09 2014 Życiowe błędy i determinacji cz 1
Komentarze: 0

O dramacie poniżanej kobiety, która ma stanąć przed angielskim sądem, o jej życiowych błędach i determinacji, o tzw. różnicach kulturowych, których zaakceptować się nie da - pisze Tomasz Słomczyński Nieznajomy obchodzi wokół dom Chabanów, rozgląda się. Pani Katarzyna jest z córką nad morzem w Gdańsku. W domu krząta się jej matka. Dzwoni sąsiadka. - Ktoś się kręci wokół pani domu. Matka Katarzyny wychodzi na ganek. - O, dobrze, że pani jest - mężczyzna wręcza kopertę i natychmiast znika. Na kopercie jest napisane po polsku: "Szanowna pani...". Bez adresu zwrotnego nadawcy. To było wieczorem, 9 lipca 2012 roku. Dziś jest pogodny, choć chłodniejszy poranek, dumny polski król ustawiony na czymś, co ma tu służyć za deptak, ma symbolizować potęgę państwa polskiego. - Nie wiem, czy państwo polskie jest w stanie mi pomóc - usłyszę za chwilę. Katarzyna sama mnie rozpozna, zawoła z daleka, i od razu, chaotycznie, zacznie opowiadać: - Kiedy wróciłam z Gdańska, z plaży, w domu była koperta... High Court (po angielsku: wysoki sąd) wzywa do Londynu na przesłuchanie w dniu 19 lipca. Katarzyna weźmie ze sobą szczoteczkę do zębów. Pożegna się z małą Aidą tak, jakby miała wrócić dopiero za wiele miesięcy. Grozi jej kara do dwóch lat więzienia za złamanie przysięgi, złożonej przed angielskim sądem. Trzydziestosześcioletnia pani menedżer, specjalistka ds. finansów, ma czarne włosy, ciemne oczy i to ona bardziej mogłaby uchodzić za Arabkę niż jasnowłosy ojciec jej córki. Jeszcze niedawno szybko wspinała się po szczeblach kariery w nowojorskich centralach korporacyjnych. Potem, po trzech latach znajomości z brytyjskim biznesmenem, została sklasyfikowana w Anglii jako bezdomna. - On będzie mnie nękał do końca życia. Uprowadziła dziecko. - Z tej sytuacji nie było wyjścia - mówi. - Proszę zacząć od początku .......